Koncert już miał się rozpocząć, gdy nagle nasza menagerka - Catiana, wbiegła na scenę,
że się pali zaplecze, byłem bardzo zadowolony, że nie ma koncertu, niewzruszony pobiegłem do wyjścia razem z Harry'm, Niall, Louis i Liam rozmawiali z Catt.
Pierwszy wbiegłem do pokoju hotelowego,
po 9 godzinach nie wchodzenia na tt postanowiłem wejść, oczywiście nie ma szans,
żeby nie było newsów nt. pożaru. Mnie nie interesowało, co się stało,
najważniejsze aby wszyscy przeżyli. Wtedy za mną pojawił się Hazza,
nie żebym go nie lubił, ale czasem jego żarty mnie irytują, on ciągle jest taki roześmiany.
Perrie - jeszcze jej brakowało, zawraca mi głowę sms'ami,
odpiszę jej, że jak wrócę z Austrii, to spotkamy się w kawiarnii, mam nadzieję,
że da mi spokój. Catiana weszła bez pukania i oświadczyła,
że za 1,5 godziny mamy samolot do Londynu, wyszła szybkim krokiem.
Nie byłem zadowolony, bo wiem jak to się skończy, spotkanie z Perrie dziś wieczorem.
Chyba lepiej miec, to z głowy nie? Nie mam się kogo pytac o radę, niestety...
~*~
Siedziałem w samolocie, nic do roboty nie będzie przez najbliższą godzinę. Zasypiam z wielką chęcią, oczywiście Styles i Tomlison tłuką się za mną, mam szczęście, że siedzę sam.
Po godzinie lotu wyszedłem z samolotu, byłem mocno nieogarnięty, ale nic się nie stanie.
Natrętne paparazzi cykało nam fotki tu i ówdzie, ignorowałem ich wszystkich.
Poszliśmy do domu Hazzy, rozpakowaliśmy wszystko i wyszliśmy na miasto.
Ja pobiegłem do kawiarni aby spotkać się z Perrie,
powiedziałem jej w prost: -Denerwujesz mnie, nie chcę już z tobą być.
Ryknęła płaczem i wybiegła z kawiarni, wszyscy patrzyli na mnie z osłupieniem,
walnąłem pięścią w stół i także wyszedłem.
Wróciłem do chłopaków, nie powiedziałem im co zaszło w kawiarni,
zapowiedziałem jedynie, że po koncercie w LA jadę do Bradford.
Ten cały koncert w Los Angeles był dla mnie czymś w stylu 'obciążenia',
może i poznam ciekawe gwiazdy, ale to nie miejsce dla mnie, wolę spokój,
i tak forma, że jestem w Londynie mnie dołuje, czasem na prawdę żałuję tej sławy.
Wróciliśmy do domu H, pobiegłem się umyć.
Wróciłem do pokoju, chłopaki patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem, wiedziałem o co im chodzi.
Wskoczyłem na kanapę i popatrzyłem w ekran laptopa, obawiałem się najgorszego, a tu połowa mediów uznała to za odpowiednią decyzję. Stwierdzam, że świat robi się coraz dziwniejszy...
___________________________________________________
Jak wam się podoba?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :*
Postaram się jak najszybciej zaktualizować zakładki.
Po godzinie lotu wyszedłem z samolotu, byłem mocno nieogarnięty, ale nic się nie stanie.
Natrętne paparazzi cykało nam fotki tu i ówdzie, ignorowałem ich wszystkich.
Poszliśmy do domu Hazzy, rozpakowaliśmy wszystko i wyszliśmy na miasto.
Ja pobiegłem do kawiarni aby spotkać się z Perrie,
powiedziałem jej w prost: -Denerwujesz mnie, nie chcę już z tobą być.
Ryknęła płaczem i wybiegła z kawiarni, wszyscy patrzyli na mnie z osłupieniem,
walnąłem pięścią w stół i także wyszedłem.
Wróciłem do chłopaków, nie powiedziałem im co zaszło w kawiarni,
zapowiedziałem jedynie, że po koncercie w LA jadę do Bradford.
Ten cały koncert w Los Angeles był dla mnie czymś w stylu 'obciążenia',
może i poznam ciekawe gwiazdy, ale to nie miejsce dla mnie, wolę spokój,
i tak forma, że jestem w Londynie mnie dołuje, czasem na prawdę żałuję tej sławy.
Wróciliśmy do domu H, pobiegłem się umyć.
Wróciłem do pokoju, chłopaki patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem, wiedziałem o co im chodzi.
Wskoczyłem na kanapę i popatrzyłem w ekran laptopa, obawiałem się najgorszego, a tu połowa mediów uznała to za odpowiednią decyzję. Stwierdzam, że świat robi się coraz dziwniejszy...
___________________________________________________
Jak wam się podoba?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :*
Postaram się jak najszybciej zaktualizować zakładki.